top of page

„Tylko” tolerowany czy „aż” akceptowany – HIV oczami zakażonego.

Zdjęcie autora: Agnieszka WaluszkoAgnieszka Waluszko

Pomoc osobą HIV

Najpierw wyobraźmy sobie taką sytuację: Kawiarnia, może być sieciówka w jakimś większym lub mniejszym mieście. Przy stoliku siedzą dwie osoby, kawa, herbata może jakieś ciasteczko… Scena, jakich możemy zaobserwować nawet kilka w ciągu dnia. Nikt nie podejrzewa, że za chwilę między tymi osobami padną słowa mające wpływ na to, jak potoczy się dalej ich dzień… miesiąc… a być może całe dalsze życie. Jedna z nich za chwilę powie, że jest zakażona HIV.


Co może się wydarzyć, gdy powiem, że mam HIV?


W tym tekście skupimy się tylko na osobie zakażonej. W artykule prezentuję wyłącznie swoje refleksje i przemyślenia, powstałe na podstawie dziesiątek godzin rozmów odbytych z osobami seropozytywnymi. Rozmów, prowadzonych zarówno podczas sesji terapeutycznych, jak i podczas swobodnych spotkań towarzyskich. Nie prezentuję tu i nie powołuje się na żadne opracowania czy badania naukowe lub dane statystyczne. Zależało mi na przedstawieniu postaw osób zakażonych HIV z ich indywidualnego punktu widzenia.


Wróćmy do pytania - co może się wydarzyć? To, w jaki sposób może wyglądać taka rozmowa i czy w ogóle ma szansę się wydarzyć/odbyć, jest zależne od tego, w jaki sposób osoba zakażona HIV odnosi się do swojego stanu. Co myśli o HIV? Co o nim wie? Jak postrzega swoje zakażenie? Jak widzi siebie i jak się ocenia? Czy się lubi czy może przeciwnie- nienawidzi siebie i „swojego wirusa”?


Wydaje się i potwierdzają to moi pacjenci i znajomi, że to wszystko jest zdeterminowane tym, czy osoba akceptuje swoje zakażenie, toleruje je, czy też może kompletnie odrzuca i wypiera jego fakt.

Przybliżmy sobie najpierw definicję użytych już terminów AKCEPTACJA i TOLERANCJA. Myślę, że to pozwoli zobaczyć, jak bardzo te pojęcia się różnią, a w konsekwencji jak bardzo odmienne postawy przyjmują ludzie wobec własnego zakażenia.


Akceptacja – z łaciny acceptatio, dosłownie znaczy „przyjmowanie, uznanie czegoś, aprobata” - jest to zatem pogodzenie się z czymś, również z tym, czego nie można zmienić lub uznanie cech, rzeczy, sytuacji, z którymi się nie zgadzamy.


Tolerancja – z łaciny tolerantia, dosłownie znaczy „cierpliwość”, tłumaczona też często jako „cierpliwa wytrwałość” - zatem to postawa gotowości do znoszenia inności, różnic i cech, niekoniecznie przez nas rozumianych, niezgodnych z naszymi postawami.


Przyjęcie takich definicji w zupełności wystarczy na potrzeby tego tekstu i mam nadzieję, że wyraźnie pokazuje różnicę tych pojęć.

Tolerancja może oznaczać, w naszym przypadku, jedynie znoszenie obecności wirusa bez aktywnego przyjmowania jego obecności, co znacznie utrudnia i pogarsza funkcjonowanie w codzienności takiej osoby, podczas gdy osoby akceptujące własne zakażenie, w mojej ocenie i ocenie pacjentów, dużo lepiej działają w życiu codziennym. Wydają się też lepiej funkcjonować psychicznie, a co jeszcze ważne, jeśli nie najważniejsze – HIV nie ma wpływu na to, jakimi są ludźmi.


Odmienna postawa wobec własnej seropozytywności może oznaczać totalną odmienność w podejmowanych decyzjach, w spojrzeniu na otaczający świat, w traktowaniu siebie i innych ludzi. W osobach moich pacjentów i znajomych, którzy są w stanie „zaledwie” tolerować HIV, na pierwszym planie uzewnętrznia się lęk, złość i gniew, nieufność i podejrzliwość. Jak twierdzą, te emocje towarzyszą im na każdym kroku od momentu diagnozy. To niepokój o własne zdrowie, o to, jak będzie wyglądać ich dalsze życie, niepokój o to, że ich zakażenie przestanie być tajemnicą… To osoby, które mogą być często są smutne, zamyślone, zirytowane lub wręcz złe. Wraz z trwaniem zakażenia i przy jednoczesnym braku jego akceptacji epizody, np. lęku czy gniewu, przechodzą w stan permanentny. To prowadzić może do frustracji, wycofania się z aktywności zawodowo-społecznych, rodzinnych i towarzyskich, a następnie do zaburzeń osobowości czy depresji. Finałem takiego życia jest ucieczka ze środowiska zawodowego, kręgu towarzyskiego a nawet rodzinnego. Zakażony zostaje sam z poczuciem kompletnego osamotnienia.


wsparcie osób HIV

Stygmatyzacja HIV czy autostygmatyzacja osób żyjących z HIV?


Często w rozmowach słyszę o napiętnowaniu, stygmatyzacji czy izolacji osób seropozytywnych przez otoczenie. Słyszę też, że to oczywiste, bo ludzie nie mają wiedzy, boją się i izolują od osoby zakażonej. Tymczasem w dużej liczbie takich przypadków mechanizm jest zupełnie inny. Pojawia się zjawisko autostygmatyzacji i samowykluczenia. Rezygnacja z kontaktów międzyludzkich, unikanie sytuacji interakcji czy wreszcie notoryczne odmawianie wszelkim zaproszeniom towarzyskim powoduje, że nawet bliscy znajomi przestają się starać i wówczas wcześniejsze, nawet bliskie więzi, mogą zostać rozluźnione lub wręcz zerwane. W taki sposób każdy może doprowadzić do samowykluczenia.


Postawa akceptacji sprawia, że w życiu osoby żyjącej z HIV nie zachodzi żadne fundamentalne pogorszenie funkcjonowania w obszarze mentalnym, psychicznym czy emocjonalnym. Oczywiście byłabym fantastką pisząc, że nic się wydarza i nie dokonuje się u takich osób żadna zmiana. Jednak akceptujący „plusa”, dość szybko, po diagnozie czy wręcz szoku diagnostycznym wracają do równowagi, przyjmując zakażenie jako trwały element dalszego życia. Z ich relacji wynika, że HIV to „tylko trzy literki”, które pojawiają się gdzieś od czasu do czasu, a gdyby nie łykana codziennie tabletka, całkiem by o tym zapomnieli. Naturalnie pilnują badań kontrolnych i terminów wizyt, mają świadomość własnego stanu, ale nie traktują tego wszystkiego jako przeszkody czy komplikacji w życiu.


Czy zatem ktoś, kto nie akceptuje swojej seropozytywności, ponosząc negatywne tego konsekwencje, może to zmienić? W mojej ocenie i ocenie moich pacjentów, oczywiście, że tak. Czy jest to proste? Odpowiem jak psycholog – to zależy. Im bardziej taka „ledwie tolerancyjna” reakcja na zakażenie uzależniona jest od względnie trwałych i ugruntowanych przekonań, postaw lub cech osobowości, tym trudniej. Jest pewna teza, którą znam z psychoonkologii, ale dotyczyć może każdego przewlekłego schorzenia, a brzmi ona: „Jak kto żyje, tak choruje”. Niezależnie od tego jak trudna będzie to praca, warto ją wykonać. Samoświadomość i akceptacja własnego stanu pozwalają nam żyć w zgodzie ze sobą dzięki czemu unikamy wielu problemów natury psychosomatycznej i finalnie tylko o nas samych zależy czy będziemy „tylko” tolerujący czy „aż” akceptujący.


Autorka:

Agnieszka Waluszko - Psycholog, była policjantka, pracująca na stanowisku detektyw. Certyfikowana doradczyni ds. HIV/AIDS. Pracuje z osobami żyjącymi z HIV, osobami w kryzysie bezdomności, uzależnionymi od substancji psychoaktywnych, pacjentami onkologicznymi. Udziela wsparcia w Mobilnym Serwisie Redukcji Szkód.


Artykuł powstał w ramach konkursu Pozytywnie Otwarci.

36 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page